Z wiekiem (ekhem!) makijaż stał się bardziej minimalistyczny, za to pielęgnacja twarzy i dbanie o skórę ruszyło pełną parą! Była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Moja skóra jest miękka, nawilżona, niedoskonałości pojawiają się na niej bardzo sporadycznie. Czuje się bardzo komfortowo bez makijażu, a jeśli już go noszę to wygląda on zdecydowanie lepiej na odżywionej skórze.
Jednym z rutynowych elementów mojej pielęgnacji jest aplikacja maseczek przynajmniej 1 – 2 razy w tygodniu. A mowa tutaj o różnych produktach – stosuję maseczki naturalne robione w domowych zaciszu, w płatach, peel-off, na noc, do zmycia po 15 minutach i tym podobne. Jest w czym wybierać i nie kończy się na maseczkach na twarz, są maseczki na stopy, pod oczy, na dłonie, a nawet na usta!
Oczywiście mam kilku swoich ulubieńców, ale lubię testować nowe produkty, zwłaszcza, że z przyjściem koreańskich marek jest z czego wybierać. Ostatnio zrobiłam mały maseczkowy HAUL, jeśli jesteście zainteresowani wrażeniami jakie mam po użyciu którejś z tych maseczek dajcie znać w komentarzach i napiszę osobny post albo wrzucę coś na instagram.
Vitamasques Sleep in Mask – jajko i mango (Hebe)
Mango ma ukoić skórę, a jajko ją wygładzić. Skusiło mnie urocze opakowanie tych maseczek, więc mam nadzieję, że nie będzie to przerost formy nad treścią. Prezentacja napewno nie zawodzi!
Maseczki z płacie – Pretty Animalz Małpka (Sephora) i PUREDERM Animal Masks Lis (Hebe)
Obie maseczki dostałam w prezencie, ale jestem bardzo ciekawa ich działania, bo po raz kolejny forma maseczki jest urocza. Lis ma rozjaśnić skórę, zniwelować cienie pod oczami i wyrównać koloryt. Natomiast małpka to maseczka odżywcza z ekstraktem z grejpfruta, nasion soi i czarnych trufli.
Maseczki do ust – ISANA Lip Patch (Rossmann) i Yes to coconut (Boots)
Ha, może będę miała usta jak Kylie Jenner? W czasie zimy moje usta niestety nie są w najlepszej kondycji, więc próbuje je ratować wszelkiej maści nawilżaczami i peelingami. Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzą się te specyfiki. ISANA ma odżywić usta, natomiast Yes To oferuje dwufazowy zabieg, peeling i maseczkę, która ma spulchnić i odżywić usta.
Maseczka żelowa PUREDERM (Hebe)
Maseczka nawilżająco – rozjaśniająca. Może będzie się nadawała na tańszy odpowiednik Dr. Jart+ niebieskiej.
Maseczki oczyszczające Bubble – Spa Sanctuary (Boots) i PUREDERM (Hebe)
O tych maseczkach słyszałam dużo dobrego, mają za zadanie oczyścić i dotlenić cerę. Niebieska i czarna mają w składzie węgiel aktywny, a różowa glinkę wulkaniczną. Są to maseczki w płacie, w momencie kontaktu z powietrzem powinna wytworzyć się pianka detoksykująca. Takie maseczki są idealne dla osób, które mają problem z tłustą skórą.
Maseczki metaliczne – Bielenda Gold & Blue Detox (Rossmann)
Blue Detox to maseczka przeznaczona do skóry suchej i wrażliwej, ma nawilżyć i oczyścić. Gold Detox jest przeznaczona do skóry dojrzałej i wrażliwej, ma oczyścić i zregenerować. Ciekawe czy ten metaliczny efekt będzie mocno widoczny po nałożeniu produktu.
Za tydzień pokażę wam kolejne maseczkowe zdobycze – tym razem głównie z L’biotica, ale będzie też parę innych marek.
Stosowaliście któryś z tych produktów? Częściej sięgacie po gotowe maseczki czy wolicie te robione samodzielnie?